Dodatkowe kilogramy jesienią i zimą ukrywamy pod puchowymi kurtkami i ciepłymi swetrami ☔❄⛄ Łatwiej rozgrzeszamy się po dodatkowo spożytych smakołykach, bo przecież powszechnie mówi się, ze dodatkowy tłuszczyk… chroni przed zimnem. Czy rzeczywiście?
W naszym organizmie mamy dwa rodzaje tkanki tłuszczowej: białą i brunatną.
Zasadniczy magazyn tłuszczu u człowieka stanowi tzw. biała tkanka tłuszczowa zbudowana z dużych, kulistych adipocytów, czyli komórek tłuszczowych. Jednak wbrew powszechnie panującej opinii, nadmiar tłuszczyku wcale nie chroni nas przed zimnem w tak dużym stopniu jak myślimy. Owszem, podskórna tkanka tłuszczowa izoluje przed chłodem, ale przybierając na masie ciała zimą nie wiemy w którym dokładnie miejscu się odłoży, a odkłada się najczęściej wisceralnie, czyli wewnątrzbrzusznie, okołonarządowo.
Przed zimnem chroni nas głównie BRUNATNA tkanka tłuszczowa, która bierze udział w procesie wytwarzania ciepła. To ona jest ważna zimą, a usytuowana jest głównie w okolicy nadobojczykowej i szyi. Dodatkowa czekoladka czy paczka chipsów nie sprawi, że będzie nam cieplej. Odłożą się one na BIAŁĄ tkankę tłuszczową, a ta w odróżnieniu od brunatnej ma nieduży udział w termoregulacji.
Nie bez znaczenia jest także witamina D, której produkcja w okresie zimowym jest zmniejszona z uwagi na mniejszą ekspozycję na światło słoneczne. Tkanka tłuszczowa jest jedną z głównych lokalizacji w których stwierdzono ekspresję receptorów dla tej witaminy. W licznych badaniach wykazano, że niedobór witaminy D może zwiększać ryzyko nadwagi. Bierze ona bowiem udział w licznych funkcjach endokrynnych organizmu, m.in. wpływa na produkcję leptyny – tzw. „hormonu sytości” zaangażowanego w regulację głodu i sytości. Mniejsza ilość witaminy D oznacza mniejszą produkcję leptyny, a co za tym idzie – zwiększenie odczucia głodu, łaknienia i gromadzenie tłuszczu w organizmie. Dlatego w zimę warto korzystać ze wszystkich promieni słońca, wzbogacać dietę w produkty będące jej dobrym źródłem lub rozważyć suplementację.